piątek, 11 maja 2012

Poranek

Spotkanie na mieście, tak wcześnie chyba jeszcze nigdy z nikim się nie umówiłem. Na oboje z nas czeka codzienność - praca, nauka, obowiązki - i niebawem będziemy musieli do tego wrócić. Bardzo chcieliśmy się jednak zobaczyć, a niestety w weekend będzie to niemożliwe - wyjeżdżam. Nie będzie okazji aby pobyć z sobą... I chociaż właściwie nie było kiedy, to jesteśmy najlepszym przykładem na to, że gdy ludzie naprawdę CHCĄ, to w przeważającej większości przypadków - MOGĄ. My chcieliśmy bliskości, spotkania, rozmowy... więc jesteśmy tu - na zatłoczonym i rozbieganym porannym rynku - razem. Stanowiąc jednocześnie ewenement w postaci oazy spokoju pośród tego gnającego tłumu ludzi, postanowiliśmy zejść im z drogi i podjechać na obrzeża miasta. Pójść na spacer tam, gdzie nie przeszkadzałyby nam pędzące samochody czy też zapatrzeni w swoją sprawę ludzie.

Tylko czy ufasz mi na tyle aby wsiąść ze mną razem do samochodu? W końcu jestem osobą, której jeszcze nie znasz za dobrze. Skinęłaś pozytywnie z uśmiechem na moją propozycję, ale nie wierzę abyś o tym nie pomyślała. Z pewnością nasłuchałaś się wielu opowieści o nie wsiadaniu z obcą osobą do samochodu, o zaginięciach, uprowadzeniach kobiet do zagranicznych domów publicznych, o gwałtach. Nie powinnaś ze mną wsiadać do tego samochodu - ryzykujesz. Ufasz mi, wierzysz.. i zrobiłaś to - siedzisz przy mnie z uśmiechem i jaśniejącymi oczyma chociaż za kilka godzin czeka Cie ciężki egzamin. Poświęcasz mi swój czas, ryzykujesz. Słowem - oddajesz się - to cudowne uczucie. Dotykam Twojej twarzy i wsuwając dłoń pod Twoje włosy delikatnie masuję tył głowy. Chciałbym być bliżej Ciebie, ale ograniczenia samochodu dosyć skutecznie to uniemożliwiają. Nie ma też sensu robić przedstawień ludziom, skoro mi ufasz - mogę Cię "porwać". Tym razem na obrzeża miasta.

Przekręcam kluczyk, mijamy światła, stojąc w porannym korku zmieniasz stacje radiowe w moim samochodzie. Czujesz się jak u siebie i... faktycznie zamieniasz to wnętrze w "swoje", beztrosko rozrzucając swój uśmiech dookoła. Całe wnętrze samochodu stało się przez to jaśniejsze, mijane bloki mniej zaniedbane, pan w niebieskim punto do końca nie wiedzący czy jechać na wprost, czy w lewo, czy może zawrócić - mniej irytujący. Lubię utrzymać kontakt fizyczny z bliską mi osobą podczas tak prozaicznej czynności jak prowadzenie samochodu. Póki co molestuję więc Twoją nogę - dziś odzianą w jeansy - z przerwami na zmianę biegów.

W końcu jesteśmy na miejscu. Uwolnieni od otaczających nas spojrzeń, od potrącania przez ludzi, możemy pójść razem alejką wśród drzew.

- A pamiętam jak bałam się do Ciebie napisać.
- Bałaś się? Czego?
- Tego kim jesteś, tego że możesz mnie skrzywdzić i wykorzystać.
- Ale zobaczyłaś, że nie krzywdzę Cie i zaczęłaś mi ufać.
- Tak. Zacząłeś mnie fascynować.
- Muszą bardzo podobać Ci się nasze spacery, skoro nawet dzisiaj się spotkaliśmy.

Zatrzymaliśmy się. Spojrzenie w oczy. Uśmiech. Nie mogąc oprzeć się potrzebie chwili, chwytam Twoją twarz w moje dłonie. Delikatnie głaszcząc przysuwam się bliżej do Ciebie i całuję w policzek. W policzek trochę bliżej ust. W policzek na skraju naszych ust. Powoli, bliżej i bliżej. Przejmuję każdy kawałek Twojej twarzy w moje posiadanie, znacząc ją moimi ustami. Aż w końcu pęka pewna granica. Całe to spotkanie, rozmowy, uśmiechy, delikatne dotyki i spędzony wspólnie czas wyrwany codzienności - były swego rodzaju preludium przed burzą namiętności. Gromy pocałunków, tornada rąk krążących po ciałach, ulewny deszcz namiętności. Zapadamy się w to szaleństwo, czując potęgujące się w nas pożądanie. Magia chwili.

Przerwana tym, co we mnie obudziłaś. Teraz. Z słonecznej otwartej przestrzeni, prowadzę Cie za rękę w przyjemny cień drzew. Na tym odludziu nie spotkaliśmy dotychczas żadnego człowieka, ale... lepiej nie ryzykować. W końcu to nasze okolice. Odwracam Cie tyłem do siebie i rozpinam guziki Twojej bluzki. Biorę Cie sobie na każdy możliwy sposób - tak jak chcę. Ty wiesz, że musisz ulec, w przeciwnym wypadku poważnie zachwiałabyś naszą relacją. Twoja koszula trzyma się już tylko na jednym strategicznym guziczku, a jedna z moich rąk wnika pod nią. Krąży po Twoich krągłościach, penetruje skraj biustonosza. Druga ręka chwyta Twoje włosy i pociąga je w dół, co sprawia że odsłaniasz swoją szyję. Miejsce które mogą zaatakować moje usta.

Krążąca w Tobie namiętność, krążące po Tobie dłonie. Twoja głowa odciągnięta w górę przez co chwilę poszarpywane włosy. Słowa wypowiadane w Twoją szyję : Należysz do mnie. Ulegniesz. Wezmę to co chcę i staniesz się upadłą Kobietą. Odkryje w Tobie.... Sukę. Ręka odpina biustonosz z haftek, a druga go zdejmuje. Stoisz naga, bezczelnie obmacywana. Rozpinam Twój ostatni guzik, rozchylam koszulę. Wiesz że nic nie widzę będąc za Tobą, ale wiesz że mam pełną swobodę ruchów. Robimy dwa kroki do tyłu opierając się o drzewo. Dotykam Twoich piersi, waże je w dłoniach, uczę się ich kształtu. Nieważne czy są małe, średnie czy duże.... one są już moje. Palce delikatnie zataczając kręgi zbliżają się do sutków. Krążą po nich niczym statek wciągany w morski wir. Kółeczka są coraz mniejsze i mniejsze, aż w końcu opuszki moich palców stykają się z Twoimi sterczącymi brodawkami. Drażnię je, poruszam i pocieram. Pociągam, ugniatam i ściskam. Przejmuję. Niezależnie od rozmiaru, koloru czy kształtu. Akceptuje. W końcu ciała nie wybierałaś, a skoro tak daleko zaszliśmy to znaczy że bardzo mi się podobasz. Cała. A takie drobne detale przyjmę jak swoje.

Zsuwamy się w dół, siadasz przede mną opierając swój tors o moje ciało. Kieruję swoją dłoń pomiędzy Twoje nogi. Od razu w to miejsce, pocierając Cie przez spodnie. Jeansy są grube, chociaż i tak zastanawiasz się czy nie poczuję Twojej wilgoci, odpływasz. Czujesz mój dotyk i mój ucisk.Trwa taniec rąk i pożądania. Mogę wszystko i biorę wszystko - dotykiem. Zamykasz oczy i rozchylasz usta. Wiem że chcesz więcej. Odpływasz....

W Twojej głowie, po burzy namiętności wychodzi słońce radości i spokoju. W pewnym momencie - choć nadal rozpalona i wilgotna - czujesz jak wszystko się uspakaja, a wnętrze rozpala promienista radość. Siedzimy pod drzewem, obejmuje Cię i niby od niechcenia bawię się Twoimi piersiami. Rozchylona koszula i promienie słońca padające na Twoje nagie ciało przypominają o tym co się działo przed chwilą - niczym kałuże deszczu po ulewie. Sielanka, bliskość.

"Wiesz, może bałam się też trochę tego kim okażę się być, kim... jestem. Czułam, że się we mnie coś budzi, coś co chyba od zawsze było we mnie ukryte. I wiesz co? Chociaż nie wiem czy nam się ułoży, ciesze się że Cie poznałam."

Chwytasz skrawki swojego odzienia i odwracasz się ku mnie, dając czułego buziaka prosto w usta. Uwielbiam ten ich smak i delikatność. I uwielbiam Twój uśmiech który wita mnie gdy otwieram znów oczy na świat. Świat... pora się zbierać. Egzamin, praca, codzienność. Prosisz o biustonosz, ale nie daję Ci go - nie dziś. Chcę mieć kawałek Ciebie podczas mojego wyjazdu. Skoro mam już Twoje majtki, do kompletu brakuje mi góry Twojej bielizny. Biorę go z sobą, a Ty pójdziesz dziś na egzamin bez niego. Na szczęście Twoja koszula nie jest aż tak delikatna aby prześwitywała. Brak tej części garderoby, będzie przypominał Ci o tym, kim jesteś i do kogo możesz należeć - o ile to wszystko Ci zasmakuje. Chociażby czy polubisz wzrok mężczyzn, którzy być może na chwilę dłużej niż zazwyczaj spojrzą na Twoje piersi, którzy ze zdziwieniem i zapytaniem spojrzą potem w Twoją twarz... zadając nieme pytanie: co się z Nią stało?

Odwożę Cię do centrum. Spotkamy się za kilka dni. Tęsknota z pewnością narośnie, ale ja będę miał Twoją bieliznę, a Ty dostaniesz zadanie. Po powrocie do domu, masz sobie zrobić dobrze. Bezczelnie rozłożyć nogi i ulżyć sobie, po czym napisać mi sms'a że to się stało, że to przeżyłaś. Pewnie uchwyci mnie ta wiadomość gdzieś w drodze, gdy będę zabiegany krążył wśród ludzi. Uśmiechnę się wtedy do Ciebie i odpiszę: "Następnym razem, przeżyjesz to przy mnie.... :)"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz