piątek, 4 października 2013

Powroty... ?


Powroty... chociaż czy ja wiem czy to powrót? W sumie przeważnie tu bywam, jeżeli nie co kilka dni, to co kilka tygodni. A to zajrzę na pocztę, czasami odpiszę komuś czy też opublikuję komentarz, który ktoś napisze. Bywam, ale nie jestem. Bo dla kogo? Mogę być dla was wszystkich, ale nie dla tej Jedynej, której nie było i boję się, że nie będzie. Więc czy to ma sens, gdy w życiu natłok obowiązków? Dla ogółu? Którego nie poznam, a jeżeli poznaję to zbyt często później pozostaje mi w ustach niesmak. Nie, to nie pesymizm - to realizm...

Tak czy siak, być może napiszę jakiś post niebawem, a może kilka - zobaczymy. Chyba popularność "Pięćdziesiąt twarzy Greya" sprawiły, że zrobił się ciut większy ruch w Klimatach w ostatnich miesiącach. A niebawem ma powstać film? Toż to dopiero się zacznie... Ten delikatny powiew świeżości może zamienić się w wichurę. Ależ mi żal tych wszystkich biednych rozbitych kobiet, które rozbudzone książkową/filmową wizją, będą liczyć na to, iż odbudują się w silnych ramionach "Masterów". A w większości skończy się tak jak zawsze - płaczem i zawiedzionymi nadziejami. Może więc i powinienem wrócić? Może gdzieś ktoś się zawieruszy, wpadając przez przypadek w moje ramiona?

Ale póki powrócę do Wizji, wspomnę o jakichś tam nowych znajomościach zawartych w czasie ostatnich 2-3 miesięcy,a związanych z Klimatami. Jedna z nich całkiem miła, przyjemna i mimo wszystko pozytywna - i chociaż z nieba spadały gwiazdy jakich jeszcze w życiu nie widziałem - z mojej strony kompletnie nie zaiskrzyło. Niestety braki - o których nie wypada mi pisać, chociaż jej serce tak ciepłe i oddane - uniemożliwiły dalszy rozwój znajomości. Kolejna istota, która rozpoczynając konwersację ze mną, chyba uznała mnie za kogoś ze "stada". Mydlić oczy brakiem czasu na rozmowę, gdy sama przesiaduje w internecie, udzielać zdawkowych odpowiedzi, jednocześnie nie wnosząc nic do rozmowy, zawieszając nos gdzieś tam w chmurach - to był jej sposób na mnie. "Uległa"... "chętna aby kogoś poznać"... śmiechu warte. Czy też jeszcze jedna kobieta, przy której całokształcie bardziej odczuwałem ją jako faceta. Dla mnie uległa, to uosobienie Boginii, Kobiety, Kobiety doskonałej. Sukienka, długie włosy, ciepło... to chyba podstawowe atrybuty takiej istoty - przynajmniej w moich oczach. I tak dalej, i tak dalej. Każda tak bardzo inna, każda "nie taka". I tak dalej - przez życie, przez osoby, przez uległe - ciągle do przodu. Może kiedyś...

Życzę wam wspomnianym i wam niewspomnianym, oraz wszystkim innym czytelnikom, dużo siły i mimo wszystko powodzenia, podczas tej "dalekiej drogi do domu".

.

3 komentarze:

  1. Ciekawe czy jeszcze tu wpadasz... Ja dopiero dziś po raz pierwszy trafiłam na Twój blog i zupełnie nie ma to związku z wichurą spowodowaną Greyem ;-) I czytam i bardzo mi się podoba...Jestem ciekawa co u Ciebie, czy udało Ci się znaleźć taką idealną uległą...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny blog. Mam 17 lat jestem już w klimacie. Mam swojego Pana od 2 lat. Nie wiem po co to pisze, wydaje mi się to lekko chore.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, czasami tu jeszcze bywam chociaż nic już nie publikuję. Nie lubię rozgłosu. BDSM jest dla mnie częścią życia, ale nie sednem. Mam sporo ważniejszych zajęć poza "klimatem".

    Napiszę trochę banalnie, ale życie to nie bajka więc i idealnych osób nie ma - ja sam zresztą, też nie jestem ideałem.

    Co do pierwszego wpisu. Widocznie chciałaś zaznaczyć w jakiś sposób swoją obecność tutaj. Nie bądź dla siebie zbyt surowa ;)

    OdpowiedzUsuń